Tekst oryginalny: Twój ojciec duchowny, Gloria in excelsis Deo!, „Królowa Apostołów” 27(1934) nr 10 s. 268-270 i nr 11 s. 297-302.
Gloria in excelsis Deo!
†
Dnia 19 lipca 1934 r. zmarł tragiczną śmiercią w czasie kąpieli w Wiśle pod Chełmnem śp. fr. Władysław Paluch.
Urodził się 14 III 1913 r. Wstąpił do Zgromadzenia 1925 roku. Proszę zaraz odprawić przepisane modlitwy. Każdy ksiądz niech odprawi trzy Msze św.
Wiadomość powyższa, którąśmy na klepsydrach w domach naszych wyczytali, nakazała nam głęboko się ukorzyć przed niezbadanymi wyrokami Boga Wszechmocnego, że ten los dotknął właśnie kleryka, który był do pewnego stopnia nadzieją Stowarzyszenia na przyszłość.
Pragnąc zostać księdzem-misjonarzem w naszym Stowarzyszeniu, wstąpił do 2-ej klasy naszego gimnazjum w Wadowicach. Jak na 12 lat był fizycznie silnie rozwiniętym chłopcem. W ciągu studiów gimnazjalnych, a zwłaszcza kleryckich, rozrósł się i zmężniał. Biła od niego siła i czerstwość młodzieńcza. Był wzrostu więcej niż średniego, konstytucji wybitnie silnej i zdrowej. Nie pamiętam, by kiedy chorował. Twarz miał miłą, pociągającą. Smagła cera i bujny czarny włos czyniły go wybitnym brunetem. Oczy miał duże, myślące, ożywiające się i tryskające w rozmowie zapałem. Nieodrodny syn ziemi krakowskiej był zawsze wesoły, trzymał się dziarsko, lubił ruch, szeroki gest i wesoły śmiech. Chód miał energiczny, sprężysty. Piechur był z niego nie lada. Można więc śmiało powiedzieć, że biorąc samą już tylko fizyczną stronę jego osoby, był to pierwszorzędny materiał na pallotyna-misjonarza.
Wybitnie uzdolnionym nie był, toteż zasłużoną zresztą ocenę na dostatecznie lub dobrze zdobywał z wielkim wysiłkiem pilnością i pracą. Gdy był w klasie III-ej, mimo wytężonej pracy miał duże trudności z łaciną; otrzymywał nieraz nawet złe noty. Ale już jako mały chłopiec wiedział gdzie szukać pomocy. Inny byłby się puścił na śliską drogę „ściągaczek”, odpisywania zadań od kolegów i „ratowania” w ten sposób sytuacji. On ją ratował inaczej. Jak się zwierzył koledze, odprawił wówczas nowennę do św. Teresy i jej pomocy przypisywał dalsze postępy w nauce. Zadania już odtąd wypadały zupełnie inaczej. Z czasem nie tylko doszedł do poziomu średniaka, ale prześcignął w nauce wielu kolegów. Świadectwo maturyczne miał jedno z najlepszych.
[s. 269] W życiu codziennym zawsze wzorowo poprawny i opanowany miał nasz Władek, jak go sobie z jego lat gimnazjalnych przypominam, jeszcze coś nieuchwytnego w sobie, co się unosi nad człowiekiem, bezpośrednio trafia do duszy i sprawia, iż od razu czujemy się życzliwie doń usposobieni. Obecny ks. dyrektor gimnazjum kopieckiego również mi mówił o tym, jak to się zawsze wyczuwało w jego działaniu, że się kieruje pobudkami nadprzyrodzonymi we wszystkim. Z całej jego postaci promieniował jakiś spokój nieziemski, w którym wyczytać było można dużo zaparcia się i poświęcenia. Później dopiero dowiedziałem się, że oprócz powyższych trudności w nauce, ten chłopiec, dziecko prawie, musiał prowadzić jeszcze nader wytężoną walkę o swoje powołanie (musiał je bronić nawet wobec najbliższej rodziny). Ojca stracił w wieku dziecięcym. Jako robotnik fabryczny zginął on tragicznie na skutek jakiegoś wypadku w elektrowni. Matka weszła po raz drugi w związek małżeński. Wychowanie młodszego rodzeństwa stawiało tę rodzinę wobec pytania, czy można sobie pozwolić na utrzymanie w szkole średniej starszego syna, tym bardziej, że w nauce tak mu świetnie się nie powodziło. Władek, jako najstarszy z rodzeństwa, mógłby się zająć uprawą posiadanej przez rodziców roli, ponieważ ojczym, stale zajęty w cynkowni, nie mógł sam tego dopilnować. Tak mimo woli narzucał się im plan odebrania go z gimnazjum.
Każdy ponowny powrót po wakacjach do naszego zakładu był zawsze wyproszony, wybłagany wprost u rodziny. Przez caluteńkie wakacje, gdy inni koledzy zażywają wywczasów, Władek, wróciwszy po wytężonej pracy szkolnej do domu, obejmował całą prawie gospodarkę w swe ręce, harował od rana do nocy w polu, nóg wprost ani rąk nie czul, jak się wyrażał, gdy wracał po pracy do domu – wszak liczył zaledwie kilkanaście lat życia – ale ta wytężona praca zapewniała mu powrót po wakacjach do szkoły. Wielką w tym pomocą była zapobiegliwość matki, która sprzedażą jaj, mleka i masła uzbierała zawsze niezbędne do tego środki pieniężne.
W ogóle z matką łączyła śp. Władka szczególniejsza miłość i oddanie. Całą zresztą rodzinę darzył stale Władek życzliwością i prawdziwym przywiązaniem. O swoim ojczymie zawsze się bardzo dobrze wyrażał; współczuł jego ciężkiej pracy w fabryce. Jeszcze na kilka miesięcy przed zgonem, jakby w przeczuciu tego wypadku, przyszedł do mnie, on, sam jeden spośród wszystkich, by się poradzić, jak najlepiej będzie zarządzić przypadającą nań schedą rodzinną. I jak wtedy pamiętał o siostrze, o rodzeństwie przyrodnim, o wszystkich w domu.
Podczas pobytu w gimnazjum starał się ograniczać w swych wydatkach osobistych, zadowalał się wytartym nieraz ubraniem, łatał odzież i obuwie jak tylko mógł i oszczędzał we wszystkim, by przez większe wymagania nie przyczynić kochającej go i tak bardzo kochanej matce kłopotów. Ten duch ubóstwa pozostał mu na zawsze. Gdy już jako członek Stowarzyszenia miał możność zwrócić się do przełożonych ze swymi potrzebami i żądaniami, poprzestawał na najgorszym, byle nie narażać Stowarzyszenia na wydatki. Znany był z tego, że potrafił nieraz wygrzebać gdzieś na strychu zużyte czyjeś obuwie, oczyścić, naprawić i długo je[s. 270]szcze nosić. Mimo to umiał w takim porządku i czystości wszystko utrzymać, że jego ubiór wyglądał nieraz lepiej, niż nowe ubranie u innych.
Tak śp. Władzio walczył z trudnościami w nauce z jednej strony, a z drugiej pokonywał piętrzące się na drodze swego powołania przeszkody natury materialnej. Wytrwała ta walka na dwa fronty hartowała i wzmacniała w nim coraz bardziej wolę. Sam w czasach kleryckich trafnie zanotował w swym dzienniczku: „charakter mniej więcej choleryczno-sangwiniczny”. I tu zahaczamy o najdoskonalszą stronę w życiu śp. Władka, o jego pracę nad sobą samym. Koledzy z młodszych lat opowiadają, że na początku cechowała go pewna szorstkość w obejściu z innymi. Był zapalnym. Były w jego życiu okresy, w których wchłaniał setki interesujących go wówczas artykułów z pism lub czytał wiele książek. Gromadził u siebie dziełka treści rolniczej, pszczelarskiej itd. Już jako kleryk miał specjalnie upodobanie do astronomii. Nawet polityka wchodziła w krąg jego zainteresowań. Zainteresowania te znajdowały ujście na zewnątrz w dysputach z kolegami na wszelkiego rodzaju tematy. Miał głos donośny, toteż słychać go było nawet wśród największego rozgwaru. Bez ożywionej dyskusji nie obyła się prawie żadna rekreacja, rozmowy przy obiedzie lub wieczerzy. Łatwo zrozumieć, ile przy tym było pokus, żeby postawić na swoim, ile okazji do pewnego zacietrzewienia nawet. Z zapałem bronił swego zdania, zresztą zawsze opartego na jakichś danych obiektywnych. Nieraz po paru tygodniach znajdował gdzieś w książkach potwierdzenie zajętego przez siebie stanowiska. Ten, sympatyczny zresztą rys jego charakteru, dawał mu jednocześnie okazję do ustawicznej pracy nad sobą. Zapisuje więc sobie w dalszym ciągu w dzienniczku: „Wada główna: niezachowywanie miłości bliźniego. Starać się, aby być bardziej łagodnym w słowach, gdyż słowo nieostrożnie powiedziane może pociągnąć niepowetowane skutki. Określić zawsze dokładnie sankcje. Pracować nad pokorą. Postanowienie: Uwagi innych przyjmować z równowagą ducha”.
Rezultaty konsekwentnej pracy w tym kierunku nie tylko zapobiegły ekscesom, ale urobiły w nim stały nastrój opanowania, spokoju i równowagi. Dysputowania się nie wyrzekał, ale robił to później w sposób tak miły, że chwile spędzone z nim koledzy uważali za najprzyjemniejsze; z nim najchętniej chodzili na przechadzkę.
W tymże dzienniczku notuje dalej, że będzie unikał „jak ognia krytycyzmu, gdyż jest to największa zaraza” (chodzi tu o różne niezadowolenia, kwasy i rozgoryczenia). Odpowiednikiem tego postanowienia jest ciekawa uwaga jednego z jego przyjaciół: „Gdy rozmowa przybrała charakter krytyki przełożonych, umiał bez zwracania uwagi wycofać się z rozmowy. Na to zwracałem baczną uwagę i przekonałem się, że stale tak postępował”.
[s. 297] Tak rzetelnie pracuje nad sobą śp. Władek Paluch. Poznaliśmy dotychczas jego pilność i pracowitość, jego ducha ubóstwa i wielką pracę nad pogłębianiem w sobie miłości bliźniego. W tej pracy stale przyświecała mu wielka idea zostania kapłanem. Jakąż radość sprawia mu wiadomość, że został dopuszczony do nowicjatu. Zaczynają się ziszczać tak wytrwałe jego dotychczasowe dążenia do życia zakonnego. I oto 21 sierpnia 1930 r. został obleczony w suknię duchowną w naszym domu nowicjatu w Sucharach.
Jakim był w nowicjacie? Tu, osobiste moje spostrzeżenia przerywają się. Na parę lat rozstałem się z drogim mym uczniem. Ale, pisząc niniejsze słowa, chciałem dla całości obrazu znaleźć jakieś materiały z jego czasów nowicjackich. Sięgnąłem więc do sprawozdań, jakie bezpośredni przełożeni przesyłają o nowicjuszach swym wyższym przełożonym. Jak wypadła owa urzędowa opinia przed ukończeniem nowicjatu? Oto ona: „Władysław Paluch – jest pilny bardzo, pracowity, otwarty, szczery; z innymi żyje dobrze, ustawy zawsze dobrze zachowuje, jest bardzo przywiązany do Stowarzyszenia” – i ani słowa, nagany czy wzmianki o jakimś niedociągnięciu. Jakże jest wymowną ta krótka, prawie sucha notatka! A o przywiązaniu do Stowarzyszenia najlepiej świadczy zainteresowanie zmarłego fratra sprawami Stowarzyszenia. Wszystko, co dotyczyło Stowarzyszenia, obchodziło go w najwyższym stopniu. Każde nowe wydawnictwo, nowa książka, wydana przez nas, rozwój misji niewymownie go cieszył. Pragnął poznać głębiej życie naszego Wielebnego Założyciela, jego pisma i ideały. Z upodobaniem studiował historię naszego Stowarzyszenia. Apostolat katolicki, jego rozwój i przyszłość, był najulubieńszym tematem rozmów ze współbraćmi. „Sprawę Katolickiego Apostolatu pragnął pchnąć na tory całego świata”, pisze jeden z jego kolegów. „W jego towarzystwie”, dodaje drugi: „najchętniej szedłem na przechadzkę, a to dlatego, że rozmowa toczyła się zawsze o sprawach naszego Stowarzyszenia. O tym najchętniej rozmawiał fr. Władzio. Żył Stowarzyszeniem”.
[s. 298] Po raz drugi zetknąłem się ze swym dawnym wychowankiem już jako klerykiem w naszym Seminarium Duchownym w ubiegłym roku szkolnym. Śp. Władysław Paluch jest na I kursie filozofii. I tu także zarówno przełożeni jak i współbracia kursowi widzą w nim najlepszego kleryka. Po nieszczęśliwym wypadku w Chełmnie pisze o nim ks. prefekt naszych studiów: „Bolesna to strata dla Stowarzyszenia, bo straciło przykładnego, gorliwego i świątobliwego członka”. „Jeżeli chodziło o życie koleżeńskie”, odzywa się znowuż jeden z jego kolegów, „był to człowiek naprawdę idealny. Nie było takiej rozmowy, takiej zabawy, sztuki, rzemiosła, w których by śp. kochany frater nie mógł wziąć czynnego udziału. Słynął między nami jako szewc (naprawianie piłek), krawiec (szycie biretów), fotograf, kucharz (na wycieczkach), dobry gracz w każdej zabawie, sumienny introligator, mistrz w przygotowaniu akademii i przedstawień”. Będąc niesłychanie uczynnym, chętnie podejmował się różnych zadań w życiu koleżeńskim, a gdy raz czymś się zajął, nie odstępował mimo trudności, nie oglądał się wiele na pomoc kolegów i niekiedy, nawet po wycofaniu się innych, sam doprowadzał sprawę do celu. Można było na niego się spuścić i liczyć na pewno. Podobnie w rzeczach duchowych nie znał rozterki pomiędzy dobrą chęcią a wykonaniem – tej naszej wady narodowej. Że to było rezultatem modlitwy i konsekwentnej pracy w tym kierunku, świadczy prawdziwie piękna notatka na wstępie jego dzienniczka: „O Boże błogosław moim dobrym chęciom i dopomóż, abym je mógł zrealizować, gdyż chęci same nic nie pomogą do zbawienia i czczenia Ciebie, o Boże!”.
Śp. frater Paluch nie tylko wykonywał zawsze powzięte zadania, ale wykonywał je z nadzwyczajną starannością. „Lepiej”, powtarzał często: „poświęcić więcej czasu i wykonać robotę dokładnie albo wcale tego nie zaczynać”.
Wyżej omówiliśmy jego pilność w nauce, teraz zwrócimy uwagę na inną dziedzinę. W życiu wspólnym w naszych domach mają klerycy nieco pracy fizycznej. Żywe usposobienie zmarłego pchało go i w tym do czynu. Trzeba go było widzieć, jak rączo uwijał się na prz[ykład]. w czasie wakacji przy żniwach. To samo można było zaobserwować w jego zajęciach domowych. Zakłady nasze służby prawie że nie posiadają. To też utrzymanie w porządku całych domów spada na barki ich mieszkańców. Poszczególne funkcje wykonują wyznaczeni do tego członkowie. Jak przy tym łatwo o pewną niechęć do tych zajęć, jak łatwo można wpaść w przekonanie, że się jest do ważniejszych rzeczy stworzonym, że zamiatanie czy czyszczenie widelców i noży, to drobiazgi, które można zbywać. Śp. Władysław tego nie znał. Z nadzwyczajnym staraniem umiał wykonać każde czy to wielkie czy małe „officium”, jak to się u nas nazywa. Gdzie chodziło przełożonym o większą staranność w jakiejś pracy, to wystarczyło ją jemu polecić. Można zawsze było spuścić się i zaufać mu w zupełności. O staranności [s. 299] w robocie świadczy też charakter jego pisma, które odznaczało się czystością i pięknem. Podobna precyzja cechowała również wszystkie jego prace piśmienne co do treści. Wyczuwało się, że ten człowiek nie mógł nigdy poprzestać na powierzchownym li tylko pochwyceniu tematu, ale rzecz każdą zanim ją wypowiedział, musiał przemyśleć do głębi.
W życiu wewnętrznym również był takim. W dzienniczku jego raz po raz znajdujemy notatki, świadczące o tej zdecydowanej woli: wszystko wypełnić dokładnie. Pisze tam, że pragnie „starać się za wszelką cenę wypełnić wszystkie rozporządzenia przełożonych; składać jak najdokładniejsze sprawozdanie co do postanowienia, dla lepszego postępu duchowego zadać sobie pokutę za przewinienia przeciw postanowieniu. Będę się usilnie starał odprawiać jak najlepiej rozmyślanie... Tak przez rozmyślanie mam zbliżać się coraz bardziej do Zbawiciela, a przez to mam dobrze się przygotować na śmierć, o której nie wiem, kiedy przyjdzie. Dlatego mam przygotować się, aby mnie nie zastała nieprzygotowanego”. Ponieważ zaś te słowa, nie były tylko martwą literą w dzienniczku, lecz treścią i prawdą całego jego życia, stwierdzić możemy z całą pewnością, że krótkie jego życie było zwartym marszem żołnierskim prosto do celu. Cóż dziwnego, że w krótkich latach „przeżył czasów wiele”, że wykorzystał je najlepiej. Jakby przeczuwał, że niebawem umrze. Ile ten człowiek postąpił naprzód w roku ostatnim, gdy już nie walka z wadami absorbowała jego duszę, ale raczej cały swój wysiłek skierował w stronę pozytywną pracy – na oczach nam krzepnąc w cnotach.
Ale tu dotykam najdelikatniejszej strony twego życia, mój Władku. Przypominam sobie dobrze chwilę, gdyś się po raz pierwszy zgłosił z prośbą o kierownictwo, drogi mój przyjacielu! Z pewnym onieśmieleniem patrzyłeś, jak to będzie wyglądało. Ale gdyś usłyszał, że uważać te rozmowy masz za przyjaźń duchową, toś się uspokoił zupełnie. O czym wówczas mówiliśmy? – nie, nie bój się, coś powiedział pod sekretem, pozostanie na zawsze twoją tajemnicą, widzisz, że i na tym miejscu staram się przemawiać raczej słowami innych. Do tego jednak przyznać się mi wolno, że nieraz twoje życie wewnętrzne, twój zapał, ofiarność i wierność wobec Boga były dla mnie prawdziwym zbudowaniem.
Wszystko w naszym kleryku zapowiadało przyszłego apostoła. Miał wszystkie do tego potrzebne zalety wewnętrzne: posiadał dużo gorliwości; odznaczał się duchem ofiary i poświęcenia. Przy tym zdobył wiele praktycznych umiejętności, a jego pilność dawała gwarancję, że prędzej od innych potrafi zapoznać się z terenem i nauczyć się języka miejscowego. Cechowała go wreszcie wielka siła fizyczna i niespożyte zdrowie. „Często”, mówi jeden z jego kolegów: „nasuwała mi się myśl, że fr. Paluch to typ naprawdę misjonarza”. Tak można było przewidywać, biorąc sprawy po ludzku. Aż tu raptem śmierć przecina mu życie w pełni rozkwitu. Mimo woli cisną się na usta słowa św. Pawła (Rzym 11,[s. 300]33) „Jakże są nieogarnione sądy Boże i niedościgłe drogi Jego!”. Dusza się szamoce wobec pytania, dlaczego Pan Bóg zabrał go z tego świata. Wszak Pan Bóg go na drogę powołania wprowadził a on tak wytrwale do celu swego zmierzał. Co o tym wszystkim sądzić w świetle wiary?
Najwyższym naszym powołaniem i celem ostatecznym jest oddanie chwały Bogu w życiu wiecznym. To jest zadanie istotne człowieka i z całą pewnością możemy Panu Bogu zaufać, że i śp. nasz frater ten cel podstawowy osiągnął. Różne zaś są dla różnych ludzi drogi do tego celu prowadzące. Są one przemijające, trwające do czasu, a więc stanowią doczesne zadania życiowe, które są raczej różnymi środkami dojścia do celu ostatecznego. Nawet działalność apostolska jest jednym z najwznioślejszych wprawdzie, ale również jeszcze doczesnym sposobem dojścia przez to życie do połączenia z Bogiem. Wierzymy dalej, że Pan Bóg kieruje życiem człowieka, on więc ostatecznie decyduje, jego Opatrzność sprawia, że życie jednego jest długie, innego krótkie, że dla jednego tę drogę stanowią mozoły pracy apostolskiej, a innego wierność w małych codziennych rzeczach doprowadzić może do celu. I do tych ostatnich można zaliczyć zmarłego naszego fratra. Że zaś do celu doszedł prędzej niż inni, to nie może być powodem do smutku, ale raczej do radości i chluby.
Skoro więc w swym krótkim, a tak zdecydowanym życiu śp. Władysław stał się dojrzałym dla Boga, to już byle powód starczył, by zerwać ten owoc z drzewa życia; najlżejszy podmuch wiatru zdołał zagasić płomień świecy dopalającej się na ołtarzu ustawicznej codziennej ofiary. Mniejsza, co było bezpośrednim powodem utonięcia. Trudno tu coś pewnego powiedzieć Miejsce do kąpieli było wytknięte palikami. Zmarły sam je krótko przed swym utonięciem ustawiał, jednak poza linię wypłynął porwany może prądem. Ody koledzy zawołali nań, „idę się utopić”, odpowiada żartem i zaraz zawraca do brzegu, ale po chwili słania się nagle i pogrąża w wodzie. Nie pomogła natychmiastowa pomoc współbraci. Czy była tu nieostrożność, czy nagłe zasłabnięcie, stajemy przed zagadką na tej ziemi nieodgadnioną, to tylko pewne, że nie stało się to bez dopustu Bożego. Miły ludziom, bardziej jeszcze podobał się Bogu. „Jestem zawsze na śmierć przygotowany”, powiedział kiedyś do jednego z przyjaciół. – Ale mógłby przecież tyle dobrego zrobić na ziemi – wyrywa się z duszy skarga. Nie, tak mówić nie mamy prawa. Mógłby Bóg przez niego zrobić wiele dobrego, to prawda, ale Bóg może to i bez niego uczynić. Z kamieni może Bóg wzbudzić synów Abrahamowych. I może niejeden, patrząc na to życie, pójdzie drogą ofiarności i zaparcia siebie, drogą powołania zakonnego w głębi całej pojętego i uzupełni na zewnątrz to, czego śp. Władkowi nie było dane dokonać. U Pana Boga wszystko jest możliwe.
W przepięknym liście napisanym przez matkę zmarłego po wypadku „do Wielebnych Księży i Kochanych Kleryków – ko[s. 301]legów mojego syna”, kochające serce tej prawdziwej chrześcijanki najlepiej zrozumiało, co zaszło. W tym liście matka zmarłego fratra wyznaje, że czuła „z tydzień przed śmiercią jego straszną tęsknotę, by mogła jak najprędzej go zobaczyć. Mimo żalu, że w tej „owodnej porze” nie mogła martwego ciała jego w trumnie ucałować i odprowadzić na miejsce wiecznego spoczynku i na grobie pomodlić się i wypłakać”, ta matka umie w tym doświadczeniu wznieść się ponad przygniatające ją cierpienia, umie dlatego, że mocniej jeszcze wierzy. „Czwartkowy dzień” (dzień śmierci syna) – pisze ta zbolała matka: „dzień pierwszy żniwa naszego, skosił i zniszczył mi łan zielony, a nie dojrzały, a sobotni dzień, gdy pierwsze snopy zaczęliśmy gromadzić do gumna na całoroczny chleb, przyniósł tę straszliwą wieść o tragicznej śmierci drogiego syna. Na pierwsze słowa tej strasznej wieści zadrżało całe ciało moje i załamała się dusza moja, lecz w chwili krytycznej przedstawił się w myśli mojej obraz Matki Boskiej Bolesnej, która za nasze grzechy ofiarowała na mękę i śmierć syna swojego Boga-Człowieka”. Tak serce matki umiało się zlać w jedno z sercem jego Matki Niebieskiej. Bo Maryja była prawdziwą Matką naszego współbrata. Charakterystyka niniejsza byłaby niezupełna, gdybyśmy nie omówili stosunku śp. fr. Palucha do Matki Boskiej. Kto śmiało kroczy drogą życia nadprzyrodzonego, ten też zawsze staje się dzieckiem Maryi, a Matka Najświętsza jest zawsze jego Matką najlepszą, śp. fr. Władysław miał szczególne tytuły do uważania się za dziecko Maryi. Wszak należał do Stowarzyszenia Ks. Ks. Pallotynów, które od zarania swego istnienia Jej się poświęciło, sam się oddał Matce Najświętszej w niewolnictwo, w notatkach stawia przed sobą jedno zadanie: „uciekać się zawsze do Maryi. Ona nikogo, nie opuściła, toteż i mnie nie opuści”. „O Matuchno moja” czule zapisuje kiedy indziej „daję Ci samego siebie. Nie proszę Cię o nic jak tylko o opiekę. Ty wiesz najlepiej czego mi potrzeba... a ja z mej strony chcę przyłączyć mój słaby głos do chóru czcicieli Twoich”. Śp. Władku, Maryja Cię nie opuściła, Maryja wiedziała czego ci potrzeba, Maryja zrozumiała i wysłuchała cię i już teraz możesz swój piękny tenor przyłączyć do chóru Jej czcicieli w niebie.
Tylko jedno pytanie stawia stroskana jego matka ziemska w wyżej wspomnianym liście. „Czy w dzień ten straszny był do Komunii Św[iętej]?”. Ależ był, bo inaczej być nie mogło w jego życiu, bo chleb anielski był zawsze życiem dla niego, bo nim się żywił codziennie przez całe swe życie kleryckie i gimnazjalne.
Dla takich śmierć nie straszna.
Nie płacz więc już, matko! Niech się ci smucą, co dłużej żyją, niż syn twój, ale od swego celu tak są jeszcze dalecy. On zaś, jak ufamy, w niebie chwałę Bożą głosi. Cieszyć się więc tylko z tego. Tyś go, matko, Bogu oddała, zezwalając na drogę życia zakonnego. Pan Bóg zaś w sposób doskonalszy jeszcze przyjął tę twoją ofiarę – i wziął go do Siebie. Zawołajmyż więc raczej [s. 302] z nim razem radośnie: Gloria in excelsis Deo – Chwała na wysokościach Bogu, a na ziemi pokój ludziom dobrej woli!
Wiadomość o tragicznej śmierci młodego kleryka rozeszła się lotem błyskawicy po cichym mieście Chełmnie. To też po odnalezieniu i wydobyciu zwłok, pogrzeb w tym prastarym grodzie wypadł wspaniale. Dawno już mieszkańcy tego miasta nie widzieli na pogrzebie takiej liczby osób duchownych i świeckich. Wszyscy odczuli piękno przejścia na drugi świat człowieka, zespolonego tyloma więzami z Bogiem.
Wspaniały cmentarz chełmiński przytula swe mogiły do pamiętających jeszcze czasy krzyżackie murów, otaczających zewsząd tę pierwszą przed Malborkiem stolicę krzyżacką na naszych ziemiach. Pod cieniem tego prastarego muru spoczęły zwłoki śp. fr. Władysława Palucha tuż obok innego pallotyna, braciszka doktora Józefa Lipkowskiego (Życiorys tego świątobliwego lekarza pióra ks. Alojzego Majewskiego PSM przed rokiem ukazał się w naszym wydawnictwie). Biorąc rzecz z pozorów, mogłoby się zdawać, że trudno o większe przeciwieństwo w kolejach życiowych, jak to, które zachodziło pomiędzy życiem jednego i drugiego. Nasz kleryk był synem serca Polski, ziemi krakowskiej – brat doktór pochodził z kresów podolskich, pierwszy spod strzechy, drugi z pałacu, Władek – teolog, brat zaś lekarz, jeden wszedł na drogę służby Bożej w zaraniu swego życia, drugi w latach późniejszych, nasz alumn jako rozwierający się dopiero kwiat odszedł w zaświaty w dwudziestej pierwszej wiośnie życia, brat Lipkowski zaś w wieku sędziwym. A jednak są to przeciwieństwa tylko pozorne. Życie nadprzyrodzone w Bogu uczestnictwo w jednym Stowarzyszeniu zespoliły tych dwu ludzi silniej niż wspólna mogiła. Obaj są już, ufamy w najściślejszej łączności z Bogiem i obaj – naszymi orędownikami na wieki przed Jego tronem, obaj tu na ziemi równie gorliwie wyczerpali całych siebie, by Panu Jezusowi wszystko oddać, dla obu wewnętrzna treść życia była ta sama, ta sama miłość Boga i bliźniego, dla obu te same sztandary pallotyńskie Powszechnego Apostolatu powiewały przez całe życie zakonne, obaj swym przykładem pociągają szukających do ukrytego życia w pokoju zupełnym, pokoju, którego świat dać nie może, pokoju w życiu doczesnym i wiecznym.
W pełni tego Bożego pokoju zostań, Władku na wieki!
Twój ojciec duchowny
Mając na uwadze upomnienie Pana Jezusa: Uczcie się ode mnie, bom jest cichy i pokornego serca, dążyć będę do tego, aby wszystkie moje uczynki, myśli i słowa nacechowane były pokorą i łagodnością.
Ks. Wincenty Pallotti.
Indeks zmarłych według daty śmierci
Indeks zmarłych z podziałem na lata śmierci
Miejsca spoczynku polskich pallotynów wraz ze zdjęciami
Ci, co odeszli ze Stowarzyszenia
Więzi Kardynała Franciszka Macharskiego z pallotynami
Rocznice pallotyńskich wydarzeń
Ks. Stanisław Jurkowski SAC, duszpasterz polonijny we Francji
Liber mortuorum w latach 2020-2024. Przeszłość i przyszłość
1. Krótka historia strony Liber mortuorum
a) Pierwsze biogramy zmarłych pallotynów ukazały się na stronie internetowej WSD Ołtarzew w styczniu 2007 r. Autorem ich był ks. Janusz Dyl SAC, który tworzył je pod niezrealizowaną przez niego „Księgę zmarłych pallotynów”. W maju 2009 r., wraz z przebudową strony internetowej, zostały one zastąpione życiorysami, które również pochodziły z książki ks. Dyla pt. Pallotyni w Polsce w latach 1907-1947, Lublin 2001, s. 397-475. Te krótkie biogramy zostały doprowadzone do lat 1998-99 (nie były też kompletne i nie uwzględniały członków Regii Miłosierdzia Bożego). Od tego czasu ks. Stanisław Tylus SAC sporządził Indeks zmarłych według daty śmierci i dołączył wszystkie brakujące życiorysy zarówno z obu polskich prowincji, jak i Regii Miłosierdzia Bożego. Na stronie Seminarium ołtarzewskiego biogramy te istniały do 2013 r.
b) Nowe, obecnie istniejące biogramy zmarłych pallotynów, zostały napisane przez ks. Stanisława Tylusa SAC. W 2011 r. zostały one umieszczone na stronie http://www.pallotyni.pl, pod nazwą LIBER MORTUORUM. Początkowo były to tylko biogramy polskich pallotynów i przełożonych generalnych Stowarzyszenia Apostolstwa Katolickiego oraz życiorysy pallotynek. Poszerzona i poprawiona ich wersja (ale bez pallotynek i przełożonych generalnych pallotynów) została opublikowana drukiem (Tylus Stanisław, Leksykon polskich pallotynów 1915-2012, Ząbki 2013, ss. 694).
c) W latach 2013-15 strona Liber mortuorum (http://pallotyni.eu/Liber.mortuorum/zmarli_index.php) została poszerzona o życiorysy pallotynów i pallotynek pochodzenia polskiego oraz ekspallotynów, którzy zmarli jako księża diecezjalni lub w innym instytucie życia zakonnego. Od listopada 2014 r. dołączone zostały też biogramy pallotynek pracujących w Polsce lub pochodzących z terenów polskich, jak również ich przełożone generalne. W 2015 r. rozszerzono zakres przedmiotowy strony o nowe kategorie: Słudzy Boży spoza Polski i Niemieccy pallotyni działający przed 1945 r. na obecnych ziemiach polskich. Niezależnie od tego uaktualniane były kategorie Polskich pallotynów i Pallotynek, którzy odeszli do wieczności w okresie lat 2013-15. W celu szybszego znalezienia poszukiwanego biogramu przemodelowano Indeks zmarłych według daty śmierci oraz sporządzono nowy Alfabetyczny indeks zmarłych oraz Indeks zmarłych z podziałem na lata śmierci.
d) W listopadzie 2017 r. strona została umieszczona w domenie https://LiberMortuorum.pl/
skąd jej zawartość jest dostępna w serwisach takich jak: http://www.pallotyni.pl, http://sac.org.pl
e) W 2015 r. strona Liber mortuorum aktualizowana była kilkanaście razy. Pojawiło się na niej 88 nowych biogramów, głównie pallotynek (65). Tego roku, praktycznie w 50% istniejących biogramów, zostały wprowadzone liczne uzupełnienia i poszerzenia, a także poprawiono zauważone błędy. Zmiany w poszczególnych biogramach sygnalizowane są informacjami naniesionymi pod konkretnym biogramem. Pod określeniem Zmienione lub Uzupełnione biogramy autor ma na myśli nie tylko istotną lub większą partię zmian, ale i pewne drobne informacje, które pojawiały się niezależnie od ich zaznaczenia. W 2016 r. dodano 28 nowych biogramów, zaś w 2017 r. pojawiło się 14 biogramów.
2. Stan aktualny biogramów
a) W latach 2022-2023 strona Liber mortuorum poszerzyła się o łącznie o 24 biogramy, z których 23 to nowe biogramy polskich pallotynów: ks. Charchut Stanisław (†9 II 2022), ks. Daniel Leszek (†20 III 2022), ks. Tomasiński Tadeusz (†1 VI 2022), ks. Matuszewski Stanisław (†23 VI 2022), br. Mystkowski Mieczysław (†1 VII 2022), br. Szporna Wojciech (†5 X 2022), ks. Stasiak Władysław (†29 X 2022), ks. Bławat Anastazy (†1 I 2023), ks. Szczotka Marian (†28 I 2023), ks. Jurkowski Stanisław (†10 II 2023), ks. Czaja Piotr (†25 II 2023), ks. Szczepański Józef (†19 V 2023), ks. Bazan Tadeusz (†15 VI 2023), ks. Borowski Tomasz (†20 VI 2023), ks. Kantor Stanisław (†20 VI 2023), br. Kubiszewski Jan (†3 X 2023), ks. Wierzba Jacek (†21 XI 2023), ks. Kozłowski Józef (†26 XI 2023), ks. Rembisz Zbigniew (†7 XII 2023), ks. Bober Szczepan (†24 XII 2023). Ukazał się również jeden biogram przełożonych geberalnych i biskupów - bp Freeman Séamus (†20 VIII 2022).
Tabela. Stan aktualny biogramów na koniec grudnia 2014-2024 r.
Kategorie pallotyńskich biogramów | XII | XII | XII | XII |
XII |
XII |
XII |
XII 2021 |
XII 2022 |
XII 2023 |
2024 |
---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|
Polscy pallotyni | 368 | 377 | 387 | 395 | 401 | 404 | 419 | 431 | 442 | 455 | +3 |
Pallotyni polskiego pochodzenia (*) | 14 | 16 | 18 | 18 | 18 | 18 | 18 | 18 | 18 | 18 | |
Przełożeni generalni i biskupi | 19 | 19 | 20 | 22 | 23 | 25 | 25 | 26 | 27 | 27 | |
Słudzy Boży spoza Polski | -- | 5 | 6 | 6 | 6 | 6 | 6 | 6 | 6 | 6 | |
Niemieccy pallotyni działający przed 1945 r. na obecnych ziemiach polskich (✺) | -- | 7 | 11 | 13 | 13 | 13 | 13 | 13 | 13 | 13 | |
Ekspallotyni (**) | 23 | 23 | 25 | 25 | 25 | 25 | 25 | 25 | 25 | 25 | |
Pallotynki (przełożone generalne i siostry pracujące w Polsce lub pochodzące z terenów polskich zostały oznaczone znakiem ☼) | 47 | 112 | 113 | 114 | 118 | 122 | 127 | 130 | 130 | 130 | |
Przyjaciele SAC i ci, co odeszli od Stowarzyszenia | -- | -- | 7 | 8 | 8 | 8 | 9 | 9 | 9 | 9 | |
Razem | 471 | 559 | 587 | 601 | 612 | 621 | 642 | 658 | 670 | 683 | +3 |
b) W latach 2018-2021 strona Liber mortuorum poszerzyła się o 24 nowych biogramów. W grupie Polskich pallotynów i Pallotynek znalazły się następujące biogramy: s. Speransa Joniec (†11 II 2018), s. Teresa Matula (†1 VI 2018), ks. Jerzy Maj (†24 VI 2018), br. Jan Bandoszek (†28 VII 2018), ks. Tadeusz Płonka (†24 VIII 2018), ks. Bogdan Kusznir (†26 VIII 2018), s. Majola Rataj (†6 XI 2018) , s. Jadwiga Waszczeniuk (†17 XI 2018), ks. Józef Świerkosz (†20 XII 2018) , ks. Andrzej Biernacki (†23 XII 2018), s. Władysława Sitarz (†27 IV 2019) , s. Helena Szaniawska (†22 VII 2019), ks. Witalij Wezdeckij (†24 VIII 2019), s. Martyna Gumul (†9 IX 2019), s. Estera Stachnik (†20 IX 2019), ks. Kazimierz Czulak (†29 IX 2019), br. Tadeusz Wojciechowski (†12 XII 2019), ks. Stanisław Kobielus (†3 I 2020), br. Jan Cuper (†18 II 2020), ks. Józef Żemlok (†16 III 2020) i ks. Józef Liszewski (†18 III 2020). ks. Żemlok Józef (†16 III 2020), ks. Liszewski Józef (†18 III 2020), ks. Kantor Wiesław (†5 V 2020), ks. Latoń Jan (†7 V 2020), s. Wołosewicz Wirginitas (†17 V 2020), s. Hetnał Maria (†14 VI 2020), s. Otta Agnieszka (†15 VII 2020), ks. Korycki Jan (†31 VII 2020), ks. Szewczul Jerzy (†6 X 2020), s. Smentoch Kryspina (†14 X 2020), s. Suchecka Zofia (†19 X 2020), ks. Domagała Stefan (†24 X 2020), ks. Dragiel Mirosław (†30 X 2020), ks. Pytka Kazimierz (†5 XI 2020), ks. Domański Ryszard (†10 XI 2020), ks. Młodawski Grzegorz (†22 XI 2020), ks. Lisiak Józef (†27 XII 2020), s. Klekowska Mariola (†27 XII 2020), ks. Dzwonkowski Roman (†30 XI 2020), s. Wojtczak Urszula (†9 I 2021), ks. Błaszczak Jerzy (†15 I 2021), ks. Rykaczewski Tadeusz (†9 II 2021), ks. Czulak Antoni (†23 IV 2021), ks. Daniel Edward (†17 IV 2021), s. Gojtowska Agnieszka (†27 V 2021), ks. Nowak Kazimierz (†14 V 2021), s. Pruszyńska Zefiryna (†1 V 2021), ks. Zając Jan (†4 VII 2021), ks. Kot Jan (†8 VII 2021), ks. Mugobe Banuni Ignace (†26 VII 2021), ks. Kończak Jan (†11 VIII 2021), ks. Stachera Kazimierz (†24 VIII 2021), ks. Orlikowski Stanisław (†9 X 2021) i br. Dziczkiewicz Franciszek (†21 X 2021). Grupę Przełożonych Generalnych i pallotyńskich biskupów reprezentują: bp Konrad Walter (†20 IX 2018), bp Thomas Thennatt (†14 XII 2018), bp Alojzy Orszulik (†21 II 2019) i abp Hoser Henryk (†13 VIII 2021).
c) W latach 2018-19 autor strony przeprowadził kwerendę materiałów zawartych w archiwum domu pallotyńskiego w Gdańsku (dom przy ul. Elżbietańskiej). Niezależnie od tego, trwała kwerenda materiałów w Archiwum Prowincji Chrystusa Króla w Warszawie. Szerokiemu badaniu poddawane były materiały, które autor strony pozyskał wcześniej w Archiwum Generalnym Stowarzyszenia Apostolstwa Katolickiego w Rzymie, w Archiwum Regii Miłosierdzia Bożego w Paryżu i w Archiwum Sekretariatu Prowincji Zwiastowania Pańskiego w Poznaniu. Wiele nowych informacji autor otrzymał od osób prywatnych i instytucji. Istniejące biogramy są systematycznie wzbogacane o fotografie, zarówno portretowe, jak i grupowe (sytuacyjne). Zdjęcia pochodzą głównie ze zbiorów Archiwum Prowincji Chrystusa Króla, ale i wielu osób prywatnych, którym pragnę jeszcze raz serdecznie podziękować
3. Zrealizowane plany z ubiegłych lat (zapowiadane i niezapowiadane)
a) Z dniem 12 stycznia 2015 r. zostały wymienione na stronie Liber mortuorum wszystkie dotychczasowe wersje życiorysów pallotynów polskich zmarłych do 2012 r. W ich miejsce wprowadzono biogramy zaczerpnięte z publikacji autora strony (Tylus Stanisław, Leksykon polskich pallotynów 1915-2012, Ząbki 2013). Inne kategorie pozostały bez zmian.
b) Zgodnie z zapowiedziami od sierpnia 2015 r. włączane są stopniowo do strony Liber mortuorum biogramy niemieckich pallotynów, działających przed 1945 r. na obecnych ziemiach polskich. Na chwilę obecną włączono biogramy 13 niemieckich pallotynów, umieszczając przy ich nazwisku symbol ✺.
c) Spośród nie sygnalizowanych wcześniej zmian na stronie Liber mortuorum pojawiła się od maja 2015 r. nowa grupa biogramów, to jest pallotyńskich sług Bożych spoza Polski. Obecnie w jej ramach można znaleźć 6 biogramów. Są to życiorysy: bł. Richarda Henkesa (†1945), bł. Elisabetty Sanny Porcu (†1857), Josefa Englinga (†1918), Josefa Kentenicha (†1968), Franza Reinischa (†1942) i bpa Heinricha Vietera (†1914).
d) Wśród nowych inicjatyw, nie sygnalizowanych wcześniej, należy wymienić dział Materiały źródłowe. Dział ma za zadanie poszerzać naszą wiedzę na temat życia i działalności zmarłego.
e) Dołączono również Miejsca spoczynku polskich pallotynów. Jest to alfabetyczny układ według miejsc pochówków, w których złożono zmarłych Współbraci. Obejmuje zarówno obszar Polski, jak i całego świata. Na końcu listy umieszczono też miejsca pochówków pallotynów z niemieckiej Prowincji Świętej Trójcy, spoczywających na ziemi polskiej, pallotynek i ekspallotynów. Pierwotna wersja została umieszczona 31 października 2015 r.
f) W styczniu 2016 r. umieszczono na stronie Liber mortuorum biogram ks. Antoniego Słomkowskiego †1982, kapłana archidiecezji gnieźnieńskiej, profesora i rektora KUL (i materiały źródłowe, którymi są jego wspomnienia na temat kontaktów z pallotynami), zapoczątkowując w ten sposób grupę przyjaciół SAC. Grupa aktualnie obejmuje 8 nazwisk i będzie ona stopniowo realizowana w najbliższych latach.
g) Uzupełniono i poszerzono biografie w kategorii Niemieccy pallotyni działający przed 1945 r. na obecnych ziemiach polskich i Pallotyńscy słudzy Boży spoza Polski. Kontynuowane będą dalsze prace nad uzupełnianiem i poszerzaniem dotychczasowych biogramów, bowiem kwerenda materiałów archiwalnych dostarcza wiele nowych i nieznanych do tej pory informacji.
h) Na początku 2016 r. dołączono do strony Liber mortuorum zestawienie chronologiczne, które zostało zatytułowane: Rocznice pallotyńskich wydarzeń przypadających w 2016 roku. Autor strony zestawił wydarzenia, jakie dokonały się w latach: 1916 (100 lat temu), 1941 (75 lat temu), 1966 (50 lat temu) i 1991 (25 lat temu). W 2020 r. w miejsce w.w. Rocznic pojawi się Kalendarium pallotyńskie, które autor systematycznie publikuje na swoim profilu FB - https://www.facebook.com/profile.php?id=100012227057005.
i) Spośród innych planów zrealizowanych planów było zakończenie Kalendarium dziejów Regii Miłosierdzia Bożego (1946-2019).
5. Uwagi i prośba o materiały
Wszystkich zainteresowanych biogramami zmarłych pallotynów lub pallotynek proszę o ewentualne spostrzeżenia i uwagi dotyczące treści biogramu lub innych kwestii. Ponadto zachęcam Wszystkich do przekazywania fotografii, informacji lub materiałów (jeśli trzeba, oczywiście do zwrotu) na adres e-mailowy: stansac@wp.pl lub listownie na adres: Pallotyński Instytut Historyczny, ul. Skaryszewska 12, 03-802 Warszawa.
Stroną techniczną Liber mortuorum już od 15 lat (od 2009 r.) zajmuje się Pan Donat Jaroszewski. Za lata współpracy, cierpliwość i wszelaką pomoc w tym zakresie jestem Mu bardzo wdzięczny.
Warszawa 28 I 2024
Stanisław Tylus SAC
Publikacja Leksykon polskich pallotynów zawiera 356 biogramów polskich pallotynów zmarłych w latach 1915-2012. W książce został zastosowany układ alfabetyczny. Do biogramów zostały dołączone fotografie portretowe. Pod każdym biogramem została zamieszczona literatura, zawierająca bibliografię przedmiotową. Publikację zamyka indeks osobowy.
Podstawę źródłową niniejszej pracy stanowią akta osobowe zgromadzone w: Archiwum Prowincji Chrystusa Króla w Warszawie, Archiwum Sekretariatu Prowincji Chrystusa Króla w Warszawie, Archiwum Regii Miłosierdzia Bożego w Paryżu, Archiwum Generalnym Stowarzyszenia Apostolstwa Katolickiego w Rzymie i Archiwum Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. W pracy zostały uwzględnione „Wiadomości Polskiej Prowincji SAK” (do 1993), „Wiadomości Prowincji Chrystusa Króla” (1993-2012), „Annuntianda. Biuletyn Prowincji Zwiastowania Pańskiego SAK” (1994-2012). Pomocne okazały się katalogi stowarzyszenia i prowincji polskich, czasopisma wydawane przez pallotynów i kroniki poszczególnych domów. Nie bez znaczenia były również relacje ustne żyjących członków stowarzyszenia i przedstawicieli rodzin zmarłych.
Zmarli współbracia tworzyli pallotyńską historię i byli nieomal wszechobecni w wielu dziedzinach polskiej kultury XX-XXI w., np. w nauce, literaturze i wszelkiego rodzaju piśmiennictwie oraz w działalności edukacyjnej, wychowawczej i wydawniczej, a także w pracach na rzecz emigracji, misji i apostolstwa świeckich. Pośród nich są postacie bardzo znane, które wywarły duży wpływ na dzieje Kościoła polskiego, m.in.: ks. Alojzy Majewski, ks. Wojciech Turowski czy Sł. B. ks. Stanisław Szulmiński, albo przeszły do historii Polski dzięki wielkiej miłości do Ojczyzny, jak Bł. ks. Józef Stanek czy ks. Franciszek Cegiełka i wielu innych.
Jednak w Leksykonie znajdują się nie tylko ci najwięksi, ale wszyscy, którzy żyli i działali w polskich strukturach stowarzyszenia w kraju i poza nim. O każdym z nich, nawet najskromniejszym bracie, kleryku czy nowicjuszu, możemy dowiedzieć się wszystkiego, co można było wydobyć ze źródeł i opracowań.